Dziad kalwaryjski – kto to jest? Znaczenie określenia, przykłady użycia
Każdy z nas na pewno słyszał to określenie, a być może nawet użył go kiedyś w swojej wypowiedzi. Dziad to znane, dość pejoratywne słowo, ale dlaczego w tym kontekście dodatkowo występuje w towarzystwie przymiotnika kalwaryjski? Skąd się to wzięło? O tym możecie przeczytać w poniższym tekście.
Dziad kalwaryjski – kto to jest? Obecne znaczenie
We współczesnej polszczyźnie dziadem kalwaryjskim określa się człowieka biednego lub niechlujnie ubranego. Można również się spotkać z nazywaniem w ten sposób domokrążców.
To określenie może też funkcjonować jako wyzwisko. Wówczas odnosi się do kogoś, do kogo mamy negatywny stosunek.
Dziad kalwaryjski – pochodzenie określenia
W dawnym języku dziadem kalwaryjskim nazywano żebraka wędrującego od kościoła do kościoła, najczęściej na odpusty. Dziada kalwaryjskiego można było zatem spotkać, gdy siedział pod świątynią i prosił o jałmużnę. Czasami dziad kalwaryjski chodził też od chaty do chaty. Dziadami kalwaryjskimi zostawali często ludzie, którzy z różnych powodów nie posiadali źródła stałego utrzymania: choroba, starość, utrata majątku, konflikt z prawem.
Dlaczego żebraków nazywano dziadami? Wynikało to z przekonania, że mają oni cechy mediacyjne, a więc są łącznikami z tamtym światem, czyli miejscem, gdzie przebywają zmarli, a tym samym są przedstawicielami zmarłych przodków, których także nazywano dziadami.
Powszechna była też wiara w to, że modlitwa dziadów kalwaryjskich ma szczególną moc, dlatego, zwłaszcza w czasie świąt zadusznych, zwracano się do nich z prośbą o wspominanie dusz przodków, wynagradzając im to jedzeniem lub pieniędzmi.
W niektórych rejonach dziadowie kalwaryjscy pełnili też istotne funkcje w obrzędach pogrzebowych. Wynajmowano ich do pilnowania zwłok zmarłego, a po skończonych obrzędach zapraszano na konsolację, czyli stypę.
Z tego powodu byli oni niezwykle szanowani przez ludność wiejską. Jako że byli niejako pielgrzymami, uważano ich prawie za świętych, a przy tym posiadających szeroką wiedzę zarówno o sprawach doczesnych, jak i duchowych. Czekano więc na ich przybycie, a następnie chętnie przyjmowano do domostw i hojnie obdarowywano na dalszą drogę.
Ponieważ ówcześni ludzie byli bardzo przesądni, uważano, że dziadom kalwaryjskim nie można odmówić wsparcia. Obawiano się, że urażony dziad kalwaryjski, którego nie przyjęto w gościnę, może być niebezpieczny i zemścić się poprzez rzucenie klątwy na gospodarza, który nie okazał gościnności.
Natomiast w miastach odnoszono się do nich dość sceptycznie. Postrzegano ich jako oszustów szukających łatwego zarobku, wykorzystujących ludzką naiwność. Oczywiście wśród nich znajdowały się i takie osoby, ale nie można też zanegować tego, że część z nich była ludźmi, których nieprzychylne koleje losu rzeczywiście zmusiły do takiego życia.
Jak każde specyficzne społeczeństwo, mieli oni własną gwarę oraz zwyczaje. Znani byli ze śpiewania dawnych pieśni nabożnych i historycznych ballad. Od dziadów kalwaryjskich ludzie mieszkający na wsiach często dowiadywali się również rozmaitych informacji i nowin ze świata, na przykład o tym, co wydarzyło się w innym miejscu czy w jaki sposób żyją inni ludzie.
A skąd się wziął przymiotnik kalwaryjski? Pochodzi on od Kalwarii Zebrzydowskiej, jednego z najstarszych obok częstochowskiej Jasnej Góry polskich sanktuariów religijnych i miejsc pielgrzymkowych, gdzie odbywały się bardzo znane uroczystości religijne, które zresztą i dziś mają miejsce.
Przykłady użycia wyrazu dziad kalwaryjski w literaturze
Dziady kalwaryjskie. Prawdziwych już podobno coraz mniej. Rzadko który potrafi jeszcze zaśpiewać autentycznie po dziadowsku. – Kiedyś Jacek Stwora nagrywał reportaż radiowy z Kalwarii. Miał kłopot ze znalezieniem śpiewającego dziada – wspomina ojciec Augustyn Chadam. – Już wtedy, w latach 60. trudno było o takiego.
Polska Jerozolima, „Dziennik Polski”
W dżungli praktycznie się nie myjesz. Po tygodniu czujesz się jak zwierzę, wszystko się lepi, śmierdzisz, tłuste włosy, przekrwione oczy, błoto na spodniach i w spodniach. Nie chciało nam się nawet robić zdjęć – jak je później pokazać naszym pannom, jeśli wyglądamy jak ostatnie dziady kalwaryjskie?
Marcin Bosacki, Kolacja z papuaskimi przodkami