Podróż ludzi Księgi, czyli magiczna wędrówka z Olgą Tokarczuk
Podróż ludzi Księgi to pierwsza powieść Olgi Tokarczuk, niemniej z wrodzonej sobie przekory sięgnąłem po nią w dalszej kolejności. Wiele osób twierdzi, że w książce widać cechy debiutu – i bynajmniej nie jest to w ich ustach komplement. Czy istotnie pozycja ta odstaje od reszty? A może właśnie idealnie nadaje się na początek przygody z niełatwą przecież prozą noblistki?
Podróż ludzi Księgi – egzamin wstępny na Uniwersytet Literatury
Olga Tokarczuk po raz pierwszy dała się poznać czytelnikom w roku 1993, a jej powieściowym debiutem była właśnie Podróż ludzi Księgi. Nawiązując do lekko przewrotnego nagłówka, można zaryzykować stwierdzenie, że pisarka nie tylko na Uniwersytet Literatury się dostała, ale wręcz uzyskała profesurę. A kim jest laureatka Literackiej Nagrody Nobla za rok 2018? To urodzona 29 stycznia 1962 roku w Sulechowie pisarka, eseistka, poetka i autorka scenariuszy, a także absolwentka Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Pierwsze literackie kroki stawiała w roku 1979, gdy publikowała opowiadania w piśmie „Na przełaj”. Czyniła to jednak pod pseudonimem „Natasza Borodin”. Dotąd wydała dziewięć powieści i sześć zbiorów opowiadań, poza tym liczne eseje i scenariusze. Instytut Książki poinformował, że tylko do października 2019 pojawiły się 193 tłumaczenia książek Tokarczuk. Pod koniec roku 2020 miały pojawić się kolejne, m.in. w Egipcie, Bułgarii i Serbii. Prozę Tokarczuk przetłumaczono na dziesiątki języków, w tym na te najpopularniejsze, gwarantujące dotarcie do szerokiej rzeszy odbiorców (angielski i hiszpański). Wśród najbardziej egzotycznych znajdziemy:
- koreański,
- albański,
- estoński,
- kataloński,
- wietnamski,
- turecki.
Magiczna podróż w XVII wiek
Czy marzyliście kiedykolwiek o poznaniu wszechrzeczy? O długowieczności? A może o kierowaniu losami świata? Jeśli tak, to absolutnie nie macie się czego wstydzić. Są to fantazje znane od wieków. Lud pragnący zgłębić tajniki fachu egipskich kapłanów, biblijni Adam i Ewa ulegający podszeptom szatana, no i my – ludzie współcześni. Historia zatacza spore koło, a podobne ciągoty nie są obce bohaterom, których sylwetki na kartach Podróży ludzi Księgi kreśli Olga Tokarczuk. A jest to zbieranina dość egzotyczna, trzeba to przyznać otwarcie.
Mamy zafascynowanego alchemią markiza, bankiera dobroczyńcę, woźnicę niemowę i kurtyzanę o złamanym sercu. U źródeł ich decyzji leżą różne pobudki, ale stopniowo zaczyna przyświecać im jeden cel: odnaleźć i zdobyć legendarną Księgę, która jak mówią, ukryta jest gdzieś wśród rozpadlin, jaskiń i szczytów Pirenejów. Opuszczają więc Paryż i ruszają ku granicy francusko-hiszpańskiej. Przechadzający się uliczkami Aten Sokrates mawiał, że „Puste worki nadyma wiatr, bezmyślnych ludzi próżność”. Czy można tę sentencję zastosować do naszych wędrowców?
Podróż ludzi Księgi – barwny kolaż
Dzieło Tokarczuk pełne jest motywów i symboli. Nie można jednak nie dostrzec tego najważniejszego, swoistej osi, wokół której osnuto fabułę: to po prostu podróż. Można też określić tę powieść powieścią drogi. Dzięki plastycznemu językowi i realistycznym opisom nie jesteśmy biernymi obserwatorami zza szyby. Z zapartym tchem, czynnie bierzemy udział w wyprawie. Podskakujemy wraz z powozem na wybojach, usiłujemy podtrzymać rwącą się rozmowę, to znów zatrzymujemy się na nocleg w gospodach, oberżach lub pod gołym niebem. A czasem po prostu siadamy na wzgórzu i podziwiamy wschód słońca.
Nasza podróż odbywa się na tle historycznym – bardzo zresztą konkretnym – które autorka kreśli ze znawstwem. Świat tkwi w wieku XVII, a Ludwik XIV zwany Królem Słońce kieruje swój gniew przeciwko protestantom. Wobec nasilających się prześladowań hugenoci opuszczają wioski i miasta i zwartą kolumną ruszają w nieznane. Ku granicy, za którą mają nadzieję odnaleźć spokój i bezpieczeństwo. Mamy ich na wyciągnięcie ręki. Wystarczy otworzyć okno powozu lub kazać zatrzymać konie. Ale nie czynimy tego, bo żądza pcha nas dalej, a czas to skarb, którego nie wolno nam zmarnotrawić.
Podróż ludzi Księgi – filozoficzna rozprawa
Karty książki są dla Tokarczuk srebrną tacą. Kładzie na niej własne refleksje i obserwacje – wcześniej misternie przygotowane i doprawione erudycją – zapraszając do wspólnej uczty. Autorka zastanawia się nad procesem pisania, nad tym, czym jest lub może być książka jako taka. Próbuje odpowiedzieć na odwieczne pytania: po co człowiek pisze i czy każdy może to robić? Czy istnieje w ogóle coś takiego jak temat błahy, niewart uwagi?
„A wszystko warte jest opisania. Nie tylko żywoty świętych, wielkie katastrofy, wojny czy małżeństwa królów, ale także narodziny siódmego dziecka w rodzinie tkacza, żniwa w jakiejś biednej wsi (…)”.
Oczywiście nie na każde pytanie znajdziemy odpowiedź, są i te zadawane tylko po to, by mogły pozostać otwartymi. By zaprząc naszą wyobraźnię, by pobudzić umysł. Byśmy sami szukali rozwiązań, i to bez gwarancji ich odnalezienia. Nie ukrywam jednak, że powyższy cytat jest jednym z moich ulubionych. To fantastyczna zachęta, obalenie mitu o tym, że garnki lepią święci, a każda książka musi być bestsellerem. Nie musi. Musi być autentyczna. Ale przytoczony cytat zastosować można do każdej dziedziny życia. Tym bardziej że noblistka dzieli się również refleksjami na temat filozofii, moralności czy języka.
Dokąd nas ta podróż może zaprowadzić?
Wracam do kwestii sygnalizowanej na wstępie. Spotkałem się z opiniami, że książka ta jest wyraźnie słabsza od pozostałych. Że lżejsza, pełna niedoskonałości i ogólnie niezła na początek, ale nie może być wizytówką noblistki. Cóż, każdy z nas bez względu na to, jaki zawód wykonuje, stopniowo się rozwija i ewoluuje. Podobnie jest z Olgą Tokarczuk. Książka istotnie jest lżejsza, ale według mnie to akurat nie wada, tylko zaleta. Jeśli ktoś chciałby rozpocząć przygodę z noblistką, to poleciłbym właśnie ten tytuł, bo w jednym z krytykami zgodzę się na pewno: mogło być lepiej. Szczegóły? Poniżej.
Zacznijmy od pochwał. W Podróży ludzi Księgi Tokarczuk udowadnia, że o sprawach ważnych można pisać na wysokim poziomie, ale bez zadęcia. Cała twórczość, która następuje po omawianym tytule, jest wzniosła i mistyczna, ale często erudycyjna do przesady, by nie powiedzieć przeintelektualizowana. Doskonale wiemy, że kota można zagłaskać na śmierć, a Olga Tokarczuk często w swoich książkach o tym zapomina. Tu nie było tego problemu. Tak więc wspomniana lekkość nie ma w tym przypadku konotacji pejoratywnych. Nie oznacza prymitywizmu, ale utylitaryzm sensu stricto.
A jednak w tej beczce miodu jest łyżka dziegciu. Jeżeli miałbym przyklasnąć krytykom, to w kwestii, powiedzmy, niewykorzystania potencjału. Wiele wątków aż prosiło się o rozwinięcie, o to, by autor zwolnił i poświęcił im jeszcze trochę uwagi. Olga Tokarczuk miała materiał na monumentalną powieść, a stworzyła „tylko” powieść. Zabrakło umiejętności? Chęci? A może odwagi – niczym u młodych skoczków, którzy startując pierwszy raz na skoczni mamuciej, otrzymują niespodziewany powiew pod narty i celowo skracają skok w obawie przed tym, gdzie mogliby wylądować? Być może odpowiedzi trzeba istotnie szukać w fakcie, że mamy do czynienia z debiutem.
A jednak to zastrzeżenie nie obniża znacząco mojej oceny książki. Mogę ją polecić i czynię to. Oczywiście gusty są różne i nie wypada o nich dyskutować. Nie mogę zagwarantować, że zgodzicie się z moją recenzją. Aczkolwiek uważam, że – niejako podsumowując rozważania – da się o tej książce powiedzieć jedno: jest wielopłaszczyznowa. Można traktować ją jako literaturę przygodową, filozoficzną lub literaturę z elementami historycznymi. Lub jako syntezę wszystkich tych gatunków.
Ocena: 7/10
?