WYWIAD z Markiem Zboralskim*, pomysłodawcą, współredaktorem i wydawcą „Słownika błędów językowych” pod redakcją naukową dr hab. Ewy Rudnickiej (UW)
Naszą recenzję słownika przeczytasz tutaj 👉 „Słownik błędów językowych” – i co my na to?
- Słownik błędów językowych jest zwięzły i konkretny. Spróbujmy to powtórzyć w tym wywiadzie. Dlaczego Słownik BŁĘDÓW językowych? I dlaczego nowy?
- Nowy, ponieważ poprzedni słownik o podobnym tytule i profilu ukazał się w połowie ubiegłego wieku. Ale w języku marketingu nowy to również synonim słów: współczesny, aktualny. I taki jest nasz słownik. A na ujęcie zagadnień poprawnościowych od strony błędów zdecydowaliśmy się z praktycznego… wyrachowania. Bo łatwo zauważyć, że poprawność języka to dla wielu niezbyt ciekawa abstrakcja. Tym, co budzi ich zainteresowanie i emocje, są właśnie błędy! To one przyciągają uwagę, szkodzą komunikacji, bulwersują, kompromitują…
- Dlaczego więc nowy słownik błędów ukazał się dopiero teraz?
- Chyba głównie dlatego, że językoznawcy koncentrowali się na profilaktyce – na uczeniu, a nie na „leczeniu”. Zaowocowało to wartościowymi słownikami i poradnikami, ale ogólnie ten szlachetny zamysł okazał się mało skuteczny. Większość użytkowników języka nie ma dziś bowiem czasu ani ochoty na teorię i dłuższe wywody. Interesuje ich przystępny konkret: czy to jest błąd i jak jest poprawnie? A nowy i nowatorski Słownik błędów językowych przestrzega przed błędami w sposób bardzo bezpośredni, a zarazem przyjazny w użyciu.
- No dobrze, ale czy ten słownik nie popularyzuje błędów językowych?
- Tak i nie. Popularyzuje w tym sensie, że jasno i stanowczo je wskazuje. Ale zawsze podaje też formy poprawne! Gdyby takie ujęcie utożsamiać z reklamowaniem błędów, to Kodeks karny czy Kodeks drogowy należałoby traktować jako reklamy przestępstw i wykroczeń. Jesteśmy przekonani, że mimo ewentualnych kontrowersji Słownik błędów językowych to bardzo przydatne narzędzie poprawnościowe dla inteligentnych odbiorców. A inni i tak po niego nie sięgną.
- A dlaczego – według zapowiedzi we wstępie – trochę straszycie skutkami błędów?
- Dosadnie rzecz ujmując: bo straszenie jest perswazyjnie skuteczne. Media to wiedzą i praktykują na co dzień. Uniknięcie czegoś niepożądanego, groźnego jest przez ludzi postrzegane jako większa wartość niż zyskanie czegoś ekstra lub po prostu osiągnięcie stanu normalnego, jakim powinna być językowa poprawność. Oto dlaczego więcej ludzi kupuje ubezpieczenia niż regularnie gra na loterii.
- Czyli błędy są tylko bohaterem tytułowym?
- I pierwszoplanowym. Ogólnie jest to jednak słownik służący poprawności języka, osiąganej dzięki eliminacji błędów! A strachy nie są, bynajmniej, wydumane. Nieporozumienia, pretensje, obawy, ośmieszenia, pouczenia, docinki czy choćby szkolne jedynki – to wszystko realne i często dotkliwe skutki błędów językowych. Nie sposób zaprzeczyć, że ich uniknięcie – w czym nasz słownik bardzo pomaga – jest istotną korzyścią dla ambitnych, ale mocno zajętych, użytkowników języka.
Słownik błędów językowych do kupienia TUTAJ
- Co – poza ogólną koncepcją – sprawia, że Słownik błędów językowych jest w tej poprawnościowej pomocy skuteczny?
- Bardzo praktyczne ujęcie jego treści! Składa się na to przejrzysta, minitabelkowa, wręcz wizualna forma redakcyjna – z użyciem symbolicznych ikonek i kolorów – oraz jasność i przystępność. Ten innowacyjny słownik jest zarazem zgodny ze sztuką leksykograficzną. Wszystko po to, by był użyteczny. Zależało nam również na poręcznej i solidnej formie edytorskiej. Stąd zgrabny format, podręczna objętość, oprawa z dodatkowym szyciem, gatunkowy papier…
- Czy taka objętość i forma pozwalają pomieścić dużo błędów językowych?
- Chyba dużo, skoro artykułów hasłowych jest w słowniku 1320, a pozycji w jego indeksie – 2614. Poza tym część haseł wskazuje błędy, które dotyczą wielu podobnych form językowych. Ale oczywiście nie są to wszystkie popełniane błędy. Staraliśmy się dobrać najczęstsze i najbardziej rażące, choć także te zaskakujące. Pewnie każdy znajdzie więc w słowniku jakieś błędy, które popełnia, ale o tym nie wie. Również takie, które nas drażnią u innych i za pomocą słownika można je im… sprytnie wytknąć.
- A „o czym” są te błędy? Jaki jest ich profil tematyczny?
- Gramatyka i leksyka. A dokładniej: fleksja, słowotwórstwo, składnia, znaczenie i frazeologia. Celowo bez interpunkcji i ortografii. Słownik błędów językowych jest więc dopełnieniem słownika ortograficznego oraz pomysłowym streszczeniem typowych poradników.
- Pominięcie ortografii jest zrozumiałe, bo po co dublować słownik ortograficzny. Skąd jednak zapowiedź, że Wasz słownik jest od niego bardziej przydatny?
- Funkcje słownika ortograficznego przejmują dziś w dużej mierze autokorektory tekstu. Nieidealne, ale na ogół pewniejsze niż „wujek Google”. Tymczasem sprawnego autokorektora polskich błędów gramatycznych i leksykalnych – o wiele częstszych i bardziej szkodliwych niż błędy ortograficzne – jeszcze nie ma. A słownik z takimi błędami i formami poprawnymi już jest.
- Deklarujecie też, że Słownik błędów językowych jest normatywny. To poważne zobowiązanie!
- Owszem. I dlatego ten słownik jest dziełem zespołowym, konsultowanym, konfrontowanym, weryfikowanym, recenzowanym, bazującym na kilkudziesięciu innych fachowych publikacjach, opracowywanym żmudnie i „trudnie”…
- Czy to znaczy, że jest on w pełni miarodajny, poprawnościowo autorytatywny?
- Jest to wywiad dla świadomych odbiorców świetnie znającego się na rzeczy serwisu Polszczyzna.pl, więc nie będę się silił na odpowiedź pokrętnie przekonującą i rzucę prosto z mostu: tak w pełni to niemożliwe! Wobec nieustannej zmienności języka i nieostrości wielokryteriowej normy nikomu nie uda się tu uniknąć jakichś kontrowersji. Wyjaśniamy to we wstępie i puentujemy aforyzmem Leca: Nawet słowników nie należy brać zbyt dosłownie.
- Zdecydowaliście się jednak na normę jednopoziomową…
- Tak, programowo, świadomie i… bohatersko. Uznaliśmy bowiem, że dla rozproszonych pracą, niekoniecznie zainteresowanych teorią, ale zarazem ambitnych Polaków praktyczniejsze będzie podejście zero-jedynkowe, czarno-białe albo raczej – według naszego słownika i powszechnej symboliki – czerwono-zielone. Ale norma jednopoziomowa – zasadniczo odpowiadająca współczesnej normie wzorcowej – to, oczywiście, pewne uproszczenie. Tak czy owak, gdy formułowaliśmy jednoznaczne oceny poprawności form językowych, ważyliśmy normatywne sądy ostrożnie i starannie, biorąc pod uwagę językową tradycję, opinie innych ekspertów oraz zmiany w języku.
- Tylko pogratulować…
- Aż podziękować!
* Marek Zboralski – językoznawca polonista zajmujący się poprawnością języka, onomastyką (nauka o nazwach własnych) i nazewnictwem marketingowym. Były redaktor prasowy i dziennikarz. Autor felietonów poradnikowych, pierwszych na polskim rynku książek o nazwach firm i produktów oraz artykułów w czasopismach specjalistycznych („Rzeczpospolita” – Business Press, PWE). Twórca i recenzent nazw wielu znanych marek; copywriter. Pomysłodawca i wydawca nowatorskiej serii pod marką ZnamPolski.pl słowniki bardzo praktyczne. Jej początek to pierwszy w XXI w. Słownik błędów językowych.
Słownik do kupienia na stronie 👉 znampolski.pl