Wulgaryzmy staropolskie, czyli od jak dawna lubujemy się w przeklinaniu
Jeśli myślicie, że przekleństwa, wulgaryzmy i wszelkiego rodzaju obelgi zaczęły istnieć dopiero we współczesnym języku, a wcześniej wszyscy porozumiewali się między sobą wierszem i wyłącznie piękną polszczyzną mającą korzenie w literaturze, to musimy Was z tego błędu wyprowadzić.
Historia wulgaryzmów sięga dalej, niż nam się wydaje!
Kiedyś ludzie również rzucali w siebie obelgami (za które czasem można było naprawdę srogo oberwać), przeklinali pogodę, choroby i swoich wrogów. Wulgaryzmy stanowią nieodłączny element języka, gdyż wyrażają emocje, dają upust frustracji czy bólowi, ale także zwyczajne poczucie ulgi. Były, są i będą istnieć. Te dawne nieco jednak różniły się od współczesnych. Poznajcie wulgaryzmy staropolskie!
? Królowa polskich wulgaryzmów jest tylko jedna
Na początku zaczniemy od zdecydowanie najczęściej używanego wulgaryzmu, jakim jest oczywiście kurwa. Znają go wszyscy ‒ zarówno Polacy, jak i obcokrajowcy. Ci drudzy uwielbiają chwalić się jego znajomością, jakby chcąc nam pokazać, że w tym jednym słowie zawarta jest cała Polska. Fenomen kurwy zapewne tkwi w środkowej literze wyrazu, która dodaje mu siarczystości i ekspresji. Jest to niezwykle ciekawe słowo, głównie z tego powodu, że początkowo oznaczało wyłącznie prostytutkę. W tym znaczeniu używane jest cały czas, aczkolwiek dzisiaj posługujemy się nim głównie jako wtrąceniem lub wzmocnieniem wypowiedzi.
Jeśli zaś chodzi o jego pochodzenie, to zdania na ten temat są podzielone. Niektórzy oczywiście uważają, że słowo to ma korzenie w łacińskim curvus (zgięty, zakrzywiony), inni, że jest jednak słowiańskie i więcej wspólnego ma ze staropolską nazwą koguta, jaką był kur. Kurą dawniej nazywano kobietę trudniącą się nierządem właśnie.
Kurwa to prawdopodobnie najstarszy polski wulgaryzm, który ma ponad 600 lat! Pierwsze dokumenty z jego użyciem datowane są na początek XV wieku, a w wieku XVI kobiety lekkich obyczajów określano tym wulgarnym już wówczas mianem systematycznie.
Chamstwa nie zniese, czyli wulgaryzm staropolski uderzający w szlachtę
Mocnym przekleństwem było niegdyś (jak zresztą jest i dziś) nazwanie kogoś skurwysynem. Za taką obelgę wyrażoną publicznie można było otrzymać naprawdę sporą grzywnę. Przekleństwo to traktowane było na równi z chamem, który kiedyś oznaczał chłopa, parobka, słowem ‒ człowieka niskiego stanu, który urodził się po to, by służyć innym. Można sobie wyobrazić, jak ta obelga działała na polską szlachtę… Dzisiaj cham to ktoś, kto zachowuje się bezczelnie i grubiańsko.
Co ona pierdoli? Czyli elegancki staropolski wulgaryzm salonowy
Wyraz pierdolić ma przebogaty arsenał znaczeniowy. Jeszcze w XIX wieku słowem tym posługiwano się na salonach, określając czyjeś gadanie bez sensu, od rzeczy. Za przykład niech posłuży fragment listu gen. Józefa Wybickiego, który wyraźnie pyta w nim: Co ona pierdoli?, mając na myśli: Co ona wygaduje? Wulgaryzmem wyraz ten stał się na przełomie XIX i XX wieku. Dzisiaj ktoś, kto opowiada głupstwa, również po prostu pierdoli; można też kogoś pierdolić, czyli lekceważyć; pierdolić może odnosić się także do stosunku płciowego; możemy się tym wyrazem posłużyć, wyrażając dezaprobatę: Weź, nie pierdol; gdy coś pochłania za dużo naszego czasu, mówimy, że mamy dosyć pierdolenia się z tym; gdy nam się coś miesza, to nam się pierdoli. Ten wulgaryzm, obok kurwy, jebania, pizdy i chuja, to według prof. Bralczyka jeden z pięciu podstawowych w naszej polszczyźnie. Cóż, trudno się nie zgodzić…
Co ciekawe, istnieje też duże prawdopodobieństwo, że słowo pierdolić zostało przekształcone z wyrazu pierdoła, którym określano pierdzącego starca.
Ale niezła dupa w drzewie! ‒ czyli jak z neutralnego słowa stworzyliśmy wulgaryzm
Dupa to dziś chyba najłagodniejsze z brzydkich słów, aczkolwiek pewnie lepiej w towarzystwie zabrzmi zupełnie neutralna pupa. Dupą kiedyś określano każdy otwór: dziuplę w drzewie, zagłębienie w przedmiocie, ziemi czy w ludzkim ciele. Znaczenie do czasów dzisiejszych mocno się zawęziło i słowo to stało się czymś w rodzaju wulgaryzmu chyba tylko dlatego, że skupiliśmy się na tym jednym otworze. Dupą dziś nazwiemy kogoś bardzo niezaradnego, acz stwierdzenie ale z ciebie dupa może się odnosić również do dziewczyny i nierzadko jest traktowane jako komplement. Dawniej jednak to przestarzała już dziś rzyć była odbierana jako mocny wulgaryzm, a stwierdzenie jaka spora dupa w drzewie nie budziło wtedy żadnego zgorszenia.
Nie ma chuja we wsi, czyli wulgaryzmy staropolskie dotyczące męskich narządów
Sporą część wulgaryzmów staropolskich zajmują te określające męskie narządy rozrodcze.
Ale kiedyś nie było ich tak dużo jak dziś. Na przykład dzisiejszy fiut jeszcze w XVII wieku więcej miał wspólnego z gwizdaniem, od czego zresztą wziął swoją nazwę (fiukać ‒ gwizdać, wszak mówimy czasem „fiu, fiu!”). Fiutem określano również złodzieja (ktoś fiuknął mi portfel znaczyło wtedy, że ktoś ten portfel ukradł). Skąd zatem skojarzenie fiuta z męskim przyrodzeniem? Nie do końca jest to jasne, ale istnieje prawdopodobieństwo, że komuś kształtem przypominało gwizdek, a więc narzędzie służące do fiukania.
Kutas ‒ słowo, które dziś jest określeniem bardzo wulgarnym, dotyczącym męskiego członka lub po prostu mężczyzny, przeszło niemałą ewolucję, ponieważ niegdyś oznaczało po prostu kawałek wełny w kształcie frędzla, który w XVII i XVIII wieku był ozdobą każdego szlachcica (ktoś zapewne skojarzył sobie kształt kutasa z penisem)! Z takim znaczeniem słowa spotkać się możemy chociażby w Panu Tadeuszu:
I dotąd nosił wielki pęk kluczów za pasem,
Uwiązany na taśmie ze srebrnym kutasem.
Przejdźmy teraz do wspomnianego w tytule akapitu chuja. Etymologia wyrazu nie jest do końca dla wszystkich jasna. Jedni uważają, że więcej wspólnego ma on ze starosłowiańskim choj (stojący prosto), acz bardziej prawdopodobny wydaje się związek z wyrazem chujec, oznaczającym samca świni, wieprza rozpłodowego (który jest zdecydowanie chudszy od wykastrowanego). Nie ma chuja we wsi znaczyło zatem, że nie ma już w niej ani jednego płodnego samca świni. Ty chuju znaczy więc ni mniej, nie więcej jak ty świnio. W jaki sposób z chujca powstał chuj? Oto przykład tzw. derywacji wstecznej (skracanie wyrazu i tworzenie w ten sposób nowego), której przykładów w naszym języku jest kilka, jak chociażby dwójka ‒ dwója czy ogórek ‒ ogór.
Kobieto, puchu marny…! Wulgaryzmy staropolskie odnoszące się do płci pięknej
Pewnie wielu z Was zadziwi fakt, że do połowy XVIII wieku za nazwanie kogoś kobietą można było nieźle oberwać (aczkolwiek kiedyś już zamieściliśmy wpis o pochodzeniu tego wyrazu). Dopiero w drugiej połowie tego wieku słowo to wyparło wcześniejsze białogłowy i niewiasty. Jednakże wcześniej było traktowane jako obelżywe, a miało to związek z pracami, jakie kobiety… tfu, niewiasty wykonywały, mianowicie obrządzanie świń i bydła (kob ‒ chlew, koba ‒ kobyła; końcowka -eta była charakterystyczna dla ówczesnych imion). Słowo kobieta znaczyło więc wówczas tyle co kobyła, a przyznacie chyba, że nazwanie kogoś w ten sposób nie brzmi bynajmniej jak komplement. ☺
Innym przykładem na dość pejoratywny stosunek do płci pięknej jest słowo dziwka, jakim określa się kobietę, której postępowanie jest niemoralne, lub po prostu prostytutkę. Słowem, z którego dziwka się wywodzi, jest oczywiście dziewka, które początkowo znaczyło córkę, później pannę, aż wreszcie tę pracującą jako służącą na wsiach. Z czasem zaczęto opierać się na ostatnim znaczeniu, rozszerzając je do panny świadczącej różne posługi, także te seksualne. I tak dziewka, a następnie dziwka (za sprawą Tadeusza Boya-Żeleńskiego, który na przełomie XIX i XX wieku zamienił gorszącą dziewkę na dziwkę, dzięki czemu dzisiaj użycie tego pierwszego słowa nie niesie ze sobą takich negatywnych skojarzeń jak kiedyś) zaczęła oznaczać kobietę źle się prowadzącą.
Wulgarny kiep
Pewnie zaskoczy Was fakt, że słowo kiep, które kiedyś oznaczało głupka (od niego też pochodzi słowo kiepski), a dziś oznacza niedopałek papierosa, dawniej uchodziło za naprawdę ostry wulgaryzm! Kiep bowiem był określeniem niewieściego sromu, a w epoce renesansu nazywano tak bardzo zniewieściałych mężczyzn. Warto też przyjrzeć się tu przy okazji niezbyt zgrabnemu słowu srom (to jedno z tych słów, których nie lubimy używać: Słowa kłopotliwe, niechciane, nielubiane. Które najchętniej wyrzucilibyście z języka polskiego?, czemu zresztą trudno się dziwić), które niegdyś oznaczało po prostu wstyd. Inaczej rzecz się miała ze sromotą, czyli dawnym, bardzo wulgarnym określeniem porażki.
Innym obraźliwym wyrazem opisującym kobiece narządy była niegdyś broszka, które to słowo dziś oznacza przecież ozdobę biżuteryjną, jednak jeszcze kilkadziesiąt lat temu użycie go siało niemałe zgorszenie.
Jak widzicie, wulgaryzmy staropolskie, ale i te współczesne, to długa lista przykładów, jednakże najciekawsze wydają się wyrazy, które zmieniły swoje znaczenie. To pokazuje, jaką ewolucję na przestrzeni lat jest w stanie przejść jedno słowo. Wulgaryzmy od zawsze były ciekawym działem językowym, a więcej ich znajdziecie z pewnością chociażby w Słowniku polskich przekleństw i wulgaryzmów pod redakcją Macieja Grochowskiego. Brzydkie wyrazy zawsze będą zajmować osobne i szczególne miejsce w historii języka. A może znacie inne wulgaryzmy staropolskie, o których dzisiaj nie wspomnieliśmy?