Gwoźdźmi czy gwoździami? Jak to zapisać? Która forma jest poprawna?
Gwóźdź to metalowy pręt, który z jednej strony posiada ostre zakończenie a z drugiej spłaszczoną główkę, w którą uderza się młotkiem, aby go wbić w coś, na przykład w ścianę, aby powiesić obrazek, zdjęcie w ramkach. Która forma narzędnika liczby mnogiej będzie prawidłowa? Gwoźdźmi czy gwoździami? Pierwsza? Druga? Obie? Odpowiedź w poniższym tekście poradnikowym.
Gwoźdźmi czy gwoździami? Poprawna forma
Ogólna zasada dotycząca gramatyki języka polskiego mówi, że w narzędniku liczby mnogiej wszystkie rzeczowniki przyjmują końcówkę –ami, np. siostrami, córkami.
Jednak są od tej zasady pewne wyjątki, gdzie rzeczowniki narzędnika liczy mnogiej mają końcówkę –mi: dziećmi, liśćmi, gośćmi, ludźmi, pieniędzmi, nićmi.
Są też takie rzeczowniki, do których należy między innymi wyraz gwóźdź, posiadające dwie poprawne formy narzędnika liczby mnogiej. Możemy zatem mówić i pisać zarówno gwoźdźmi jak i gwoździami. Obie formy są jak najbardziej prawidłowe, więc nie musimy się martwić tym, że używając którejkolwiek z nich popełnimy błąd.
Wyraz gwóźdź ma także przenośne znaczenie. Znamy to z dwóch wyrażeń: gwóźdź programu oraz gwóźdź do trumny.
Wyrażenie gwóźdź programu oznacza największą atrakcję jakiegoś wydarzenia lub okresu.
Natomiast gwóźdź do trumny to inaczej czynnik będący przyczyną ostatecznej klęski kogoś lub czegoś.
Gwoźdźmi czy gwoździami? Przykłady zdań
- Proszę, podaj mi młotek i pudełko z gwoździami, to powieszę te dwa obrazki.
- Ojciec pomógł swoim córkom zrobić do szkoły karmnik dla ptaków, łącząc gwoźdźmi jego elementy.
Gwoźdźmi czy gwoździami? Przykłady z literatury
Jeszcze się dźwignąć nie może ta głowa,
Którą nam gałęź zraniła cierniowa;
Jeszcze do życia nie wznoszą się ręce,
Przebite gwoźdźmi w krzyżowej swej męce.
Jeszcze się w gwiazdy nie błysły nam rany,
Jeszcze się krwawi grzbiet srodze smagany,
A twarz z ślin wzgardy obeschnąć nie może…
Zawcześnie dla nas zmartwychwstałeś Boże!
Maria Konopnicka, Na dzień Zmartwychwstania
Istnieją w niektórych miastach prowincjonalnych domy, których widok rodzi melancholię, podobną tej, jaką budzą najposępniejsze klasztory, najbardziej jednostajne stepy lub najsmutniejsze ruiny. […]
Budowle te, liczące trzy wieki, są jeszcze mocne, mimo że zbudowane z drzewa; a rozmaitość ich kształtów przydaje oryginalności tej części Saumur w oczach antykwariuszy i artystów. Trudno, mijając je, nie podziwiać olbrzymich belek, których rogi rzeźbione są w dziwaczne postacie i wieńczą czarną płaskorzeźbą parter większości tych domostw. Poprzeczne bale pokryte są łupkiem i rysują się błękitną linią na wątłych murach takiego domu, zakończonego dachem w kształt gołębnika, uginającym się od lat, o gontach przegniłych i wygiętych od słońca i deszczu. Deseczki w oknach są zużyte i sczerniałe, z zaledwie widocznymi delikatnymi rzeźbieniami i wydają się zbyt lekkie na ciemne gliniane doniczki, z których strzelają goździki albo róże biednej robotnicy. Dalej widać drzwi opatrzone olbrzymimi gwoździami, w których duch naszych przodków zaklął domowe hieroglify, niepodobne do odcyfrowania.
Honoré de Balzac, Eugenia Grandet