Jak mówić, żeby nas słuchano?
Pytanie nie jest z pewnością nowe. Zadawali je sobie już starożytni. Zadaje je sobie również dzisiaj wielu z nas. Wydawałoby się, że przyswojenie i stosowanie reguł dobrego (skutecznego?) mówienia jest po pierwsze możliwe, a po drugie pożądane.
Odmiennego zdania jest jednak profesor Jerzy Bralczyk, który podjął się odpowiedzi na pytanie, jak mówić, żeby nas słuchano, a przy okazji poruszył wiele ważnych i ciekawych kwestii towarzyszących temu zagadnieniu. Poniższy tekst został opracowany na podstawie wykładu profesora Jerzego Bralczyka o tym samym tytule.
Jak mówić, żeby nas słuchano – czy istnieje uniwersalna recepta na mówienie?
Bynajmniej! Próżno szukać jednego najlepszego sposobu na to, żeby mówić tak, by być słuchanym, bo takiego po prostu nie ma. Ba, nie istnieje nawet jeden określony zestaw tego rodzaju zasad. Wprawdzie głowili się nad nimi już starożytni, ale mnogość czynników, które mają wpływ na nasze mówienie, jest ogromna, a może nawet niezliczona.
Owocem zmagań kultury antycznej z mówieniem była retoryka. Umiejętność przemawiania odgrywała zresztą w życiu społecznym Greków i Rzymian rolę niebagatelną. Z tego też powodu najważniejsze miejsce w stworzonej przez nich teorii i sztuce wymowy zajmowało dążenie do przekonywania innych, a więc perswazja.
Tym samym siłą rzeczy wkroczyli na teren etyki, ryzykując manipulacją i umiejętnym oraz świadomym minięciem się z prawdą. Ale wątpliwe moralnie intencje ukryte pod ładnymi słowami nie są obce również czasom współczesnym.
Jak mówić, żeby nas słuchano?
Brak uniwersalnych reguł mówienia nie jest jednak niczym złym. Profesor Bralczyk rzecz ocenia wręcz pozytywnie. Wyznaczenie takich ogólnych zasad mogłoby bowiem prowadzić z jednej strony do nadużyć (manipulacja), a z drugiej do odporności na ich stosowanie. Istniałoby ponadto ryzyko narażenia się mówiącego na utratę wiarygodności (jest sztuczny, bo kieruje się wyuczonymi regułami).
Bycie razem przez mówienie
Mówimy z różnych powodów. Na gruncie zawodowym za pomocą słów zwykle chcemy coś osiągnąć. Mówiąc, przekazujemy informacje. Słowa służą nam również jako narzędzie perswazji. Ale za pośrednictwem mowy przede wszystkim nawiązujemy kontakt.
I w tym kontekście profesor Jerzy Bralczyk zwraca uwagę na czysto ludzki i międzyludzki wymiar mówienia, którego celem jest „bycie razem przez mówienie”.
Mało tego, bo podczas gdy obecnie tak silny nacisk kładzie się na skuteczność komunikacji (więc na wynik), tak profesor kieruje nas w nieco inną stronę: „Lepiej, żeby rozmowa była udana, a nie skuteczna”.
Cele mówienia
Na elementarnym poziomie cele mówienia są następujące:
- nawiązanie kontaktu,
- uzyskanie wiarygodności,
- sprawność mówienia.
Te trzy cele realizowane są jednocześnie na kilku poziomach – przecież mówimy, nie tylko wypowiadając słowa, ale również ciałem, gestem i głosem.
To jednak nie wszystko, bo profesor Bralczyk dodaje tu jeszcze jeden poziom: „mówimy sytuacją”. Rzeczona sytuacja to natomiast panujące w danej chwili warunki i zastane okoliczności, które przecież bywają różne.
Mówić do kogoś czy mówić komuś?
Okazuje się, że w nawiązaniu kontaktu niezmiernie ważne, a może nawet kluczowe, jest... używanie celownika. A więc mówię komuś, a nie do kogoś; mówię ludziom, a nie do ludzi itd.
Różnica nie sprowadza się jednak tylko do zmiany gramatycznego przypadka. Zastosowanie w tym wypadku celownika istotnie zmienia pozycję i stosunek mówiącego, wpływa na relację między mówiącym a odbiorcą lub jest jej wyrazem, odzwierciedla lub kształtuje stopień bliskości i spoufalenia między nimi. Nieprzypadkowo czasowniki typu zwierzać czy opowiadać wymagają celownika. Za tym naturalnie i konsekwentnie idą inne gesty, inny ton głosu, określona postawa ciała itd.
Ale kontakt nawiązujemy również na inne sposoby.
Trudno nie zauważyć, że spontaniczna i naturalna komunikacja w dużej mierze składa się z pewnych rytuałów – zwyczajowe zagadywanie, objawiające się zwrotami typu wiesz, słuchaj itd.
Ten naturalny aspekt mówienia, który profesor Bralczyk nazywa językową niezdarnością, jest nieodłączny w spontanicznej komunikacji.
Oznacza wprawdzie z jednej strony pewien chaos i bałagan w wypowiedzi, ale z drugiej – wyłożenie sprawy wprost w pięknych słowach może budzić nieufność
i wrażenie pewnej sztuczności.
Rozwiązanie jest proste i na wyciągnięcie ręki – złoty środek, który pozwoli uniknąć tych skrajności, to połączenie sprawności i naturalności mówienia.
Prawda, że proste?
Myśleć o tym, o czym mówimy
Kluczem do wiarygodności mówiącego jest natomiast – według profesora Bralczyka – połączenie kompetencji i uczciwości. Prosta recepta na jej osiągnięcie brzmi z kolei: „Myśleć, o tym, o czym się mówi”. Banał?
Tylko pozornie. Bo kiedy mowa i myśli współgrają ze sobą, to słowa przestają być tylko wypowiadanymi wyrazami lub – jak to można usłyszeć w wykładzie –„słowa barwią naszą wypowiedź”, a co za tym idzie, tworzą w umysłach odbiorców obrazy. W dużym stopniu wpływa na to ton głosu, artykulacja, tempo mówienia, przesuwanie akcentów, operowanie gestem i ciałem. Te z kolei są uzależnione od okoliczności, celu wypowiedzi i relacji między nadawcą i odbiorcą.
Raz mówimy ciszej, innym razem głośniej, w niektórych wypadkach szybciej lub wolniej, kiedy indziej używamy pauzy i zawieszamy głos. W dużej mierze sięgamy po te środki wyrazu intuicyjnie, zresztą w gruncie rzeczy właśnie o naturalne ich używanie chodzi.
Powiedzieć to, co chcemy powiedzieć
Sprawność mówienia oznacza nie tylko to, że wypowiadane przez nas słowa i zdania, a co za tym idzie, przekazywane treści, są zgodne z wyznaczonym celem (mówię to, co chcę powiedzieć). Chodzi również o to, żeby nie mówić tego, czego się powiedzieć nie chce. Choć trudno zaprzeczyć, że najchętniej słucha się rzeczy spoza przygotowanego repertuaru na daną okoliczność – wszelkie wpadki zyskują dodatkowy walor autentyczności.
W kontekście sprawności można wyróżnić dwa jej wymiary:
- płynność, swoboda i biegłość w mówieniu
oraz
- ważenie słów i ich odpowiedni do okoliczności dobór oraz panowanie nad słowami.
Tak więc jak mówić, żeby nas słuchano?
Warto zresztą wykładu profesora Jerzego Bralczyka posłuchać samemu, bo to nie tylko spora dawka wiedzy podana w niezwykle atrakcyjnej formie (językoznawca z całą pewnością wie, jak mówić, żeby go słuchano!), ale również istny teatr jednego aktora.
Staraliśmy się przekazać główne myśli wystąpienia, ale nic nie zastąpi głosu, gestów i słów samego mistrza polszczyzny: