Suterena, izba, sień, facjatka. Wyjaśniamy znaczenie przestarzałych słów z pozytywistycznych nowel i powieści
Warunki mieszkaniowe bohaterów nowel i powieści pozytywistycznych bardzo często pozostawiały wiele do życzenia. Biedne rodziny mieszkały w ubogiej izdebce w suterenie czy na facjatce. Co oznaczały te pojęcia? Wyjaśniamy znaczenie przestarzałych słów. Warto je znać!
Facjatka – to po prostu mieszkanie bądź pokój na poddaszu. Bolesław Prus w noweli „Lokator poddasza” pisał: „Żółtawe oko Skowronka zatrzymało się na ostatnim oknie facjatki, skąd przez wybite szyby od godziny już buchają kłęby pary”. Zaś Konopnicka w utworze „Dym” w sposób następujący przedstawiła miejsce akcji: „Wtedy to wprost wielkiego fabrycznego komina, z wspaniałą kitą dymu, wznosiło się w błękity cienkie, sinawe pasemko sponad dachu facjatki, gdzie mieszkała wdowa”. Pisarka wspomina w „Mendlu Gdańskim” o „chorym studencie z facjatki”. W facjatkach mieszkały ubogie warstwy społeczne.
Suterena – to tanie mieszkanie znajdujące się pod parterem, poniżej poziomu ziemi. Przebywanie w takim pomieszczeniu nie napawało optymizmem. W mało znanym utworze Prusa „Wigilia” możemy przeczytać: „Minąwszy schody pierwszego i drugiego piętra, część sieni i małe podwórko, panna w zielonej sukni zatrzymała się przed szklanymi drzwiami sutereny, w której głębi widać było światło nafcianej lampki. W czarnej stęchłym powietrzem napełnionej izbie, prócz kilku tapczanów, stołu i ławy nie było innych sprzętów”. Przypomnijmy, że suterena była mieszkaniem bohaterów „Naszej szkapy” Marii Konopnickiej.
W przytoczonych powyżej fragmentach pojawiają się nazwy takich pomieszczeń jak sień i izba. Wyjaśnijmy ich znaczenie.
Sień – to pomieszczenie prowadzące do wnętrza domu. Dziś taką funkcję pełni przedpokój.
Być może zainteresuje Cię również tekst na temat garderoby retro? ? Garderoba retro, czyli zapomniane słownictwo odzieżowe. Czego już nie nosimy?
Izba – dziś kojarzy się z izbą przyjęć. Dawniej było to po prostu wnętrze domu, pomieszczenie mieszkalne.
Tanie mieszkania ulokowane były najczęściej w oficynach, czyli w bocznych skrzydłach kamienicy lub w budynkach stojących za kamienicą frontową. Ciekawie na ten temat pisze Prus w utworze „Pojednani”:
Jest w Warszawie mnóstwo ludzi, których można by nazwać «mijającymi», i sporo mieszkań, które zasługują na tytuł «przechodnich». (…) Jak są ludzie «mijający» nas, tak bywają mieszkania «przechodnie», które cechują się tym, że można je obejrzeć od razu, z sieni albo z podwórza. Jest to zazwyczaj długa izba w oficynie, mająca trzy lub cztery okna, którą za pomocą kilku tynkowanych przepierzeń dzieli się na dwa albo trzy pokoiki, tudzież kuchenkę z przedpokojem.
Są to mieszkania suche, widne i ciasne; kuchenka biała, jeden pokój bladożółtawy, drugi bladoniebieskawy, trzeci, jeżeli jest, perłowy. Podłogi myje się raz na kwartał, ściany odświeża się raz na trzy lata. W pewnych godzinach zagląda tam słońce, w innych ukazuje się woda w wodociągu; na zimę zakładają się podwójne okna. Przez podłogę słychać rozmowy, prowadzone na niższym piętrze, przez sufit kroki lokatora z wyższego piętra, a przez ścianę zegar, który wybija godzinę w sąsiedniej kamienicy. W takich mieszkaniach nikt się nie rodzi, nikt się nie wychowuje, nikt nie umiera, bo nikt nie osiedla się tu na stałe. Każdy wprowadza się na krótki termin, płaci miesięcznie, pozwala mnożyć się karaluchom; a gdy pociemnieją ściany od pyłu i z każdego kąta na środek pokoju zaczyna się wysuwać śmiecie, człowiek bez żalu wyprowadza się na nowy lokal, gdzie ściany są świeżo pomalowane i umyta podłoga.
A gdyby tak wskrzesić archaizmy? Słownictwo retro, czyli… a gdyby tak wskrzesić archaizmy?
Suterena, facjatka...
Dziś tamto nazewnictwo mieszkaniowe odeszło do lamusa. Jednak literatura jest świadectwem tego, jak zmieniły się realia mieszkaniowe, a wraz z nimi – słownictwo. Całkiem niedawno pojawiły się takie pojęcia jak loft, apartament czy studio. Czy nie sądzicie, że dawne nazwy miały więcej uroku niż dzisiejsze anglicyzmy? Zapraszamy do dyskusji!